Zacznijmy jednak od początku. Wybucha wojna na Ukrainie – świat wstrzymuje oddech i śledzi rozwój wydarzeń. Ale, jak to mówią, kurz opada i ludzie wie-dzą, co się dzieje za wschodnią granica. Z czasem, powiedzmy sobie szczerze, coraz mniejszą wagę do tego przywiązujemy. Jednak pewnych rzeczy już nie cofniemy: cen paliw, gazu czy coraz większej inflacji. Jednak czy my, kamieniarze, odczuwamy jakiekolwiek zmiany w ilości zamówień? Raczej Nie! Problem z dostępnością materiałów kolorowych – czy nawet naszego polskiego szarego granitu – jest duży, ale czy może być jeszcze gorzej? Boje się, że to dopiero początek!
Indie, po zeszłorocznym zachwianiu i przerwaniu łańcuchu dostaw, odrodziły się i wróciły w tym roku bardzo mocno. Ale czy to co płynie – bądź jest w porcie – zaspokoi nasze potrzeby? A teraz sobie wyobraźcie, że w kwietniu, maju i czerwcu żaden statek z Durbanu czy Richards Bay nie wypłynie z Impalą w kierunku Europy! Sorry. Nie trzeba sobie tego wyobrażać. Tak się stało. Czy zabraknie mate- riału na rynku? Tak na pewno! Czy sobie poradzimy? Lepiej lub gorzej, ale tak, bo rynek nie lubi pustki i jakoś tę dziurę wypełni.
Zapytacie: „co wojna ma wspólnego z brakiem Impali na statkach?” Odpowiedź jest prosta: Ukra- ina była jednym z największych producentów stali na świecie. Każdy z nas śledził obronę huty Azow- stal, a właśnie stamtąd między innymi szła stal na Europe. I, jak napisałem wcześniej, rynek nie lubi pustki, więc świat zaczął szukać miejsc, które mogą zagwarantować dostawy stali. RPA jest bogate w surowce mineralne i jest też w TOP5 producentów stali na świecie. Znowu zadacie pytanie: „ale co to ma do granitu?” I właśnie przechodzimy do sedna sprawy. Granit jest na doczepkę. Przepraszam, może źle to nazwałem – granit jest towarem, którym uzupełnia się ładownie statków. Stal jest kontrak- torem i wypełnia przestań statku od 60 do 100 %. Przy układzie 60%, no powiedzmy do 75% stali, jest dobrze – towar płynie, statki wypływają raz w mie- siącu z RPA i zmierzają w kierunku Rotterdamu lub Antwerpii. Ale kiedy stal wypełnia ponad 95% prze- strzeni ładunkowej granit jest wyrzucany za burtę. I tak stało się teraz, od kwietnia 2022 roku. Według czarnego scenariusza potrwa to do końca sierpnia, według trochę lepszego do końca Lipca.
I teraz przenieśmy się do kamieniołomu. Pod suwni- cą mam teraz ponad 3 000 ton bloków, które czekają na wysyłkę. Worek kasy zamrożony w materiale. Kopalnie trzeba utrzymywać, od przeszło trzech miesięcy nic nie wysłałem do Polski, a przelewy na wypłaty czy paliwo trzeba robić. Czy się martwię? Tak. I to mocno. Próbuje „dealować” z armatorami o jakąkolwiek przestrzeń ładunkową dla mojego ma- teriału. Ale wszystko wymaga czasy i cierpliwości.
Żyjąc tymi problemami, starając się składać to w całość, nagle w maju dostaję telefon z kopalni, że na wyrobisku pojawiły się bojówki – od stóp do głów ubrane na czerwono – reprezentujące związki zawodowe pod banderą Juliusa Malemy.
Juliusa Malemę znajdziecie w internecie. Krótkimi słowy to południowoafrykański Andrzej Lepper. Jego ideą jest wyrzucić białych z RPA i wprowadzić odwrócony Apartheid. Nienawidzi białych. A co gor- sza rośnie w siłę i zyskuje coraz większe poparcie w parlamencie.
No cóż, wrócimy do naszych bojówek. Jak to czarni: weszli na kopalnie tanecznym krokiem, śpiewając piosenki patriotyczne. Sparaliżowali prace i zażądali spotkania z zarządem bądź właścicielem – czyli dzień, jak co dzień.
Zanim jednak opowiem tę historię, muszę wyjaśnić dlaczego w ogóle zainteresowali się nami. Z po- przednich opowieści na pewno kojarzycie Glorię. Była dobrym pracownikiem. Jednak w którymś mo- mencie zaczęła przesadzać z nieobecnościami oraz zaczęła wynosić informacje firmowe na zewnątrz. Co gorsza grała na dwa fronty: wobec nas była do rany przyłóż, ale jak tylko wyjeżdżaliśmy z RPA siała ferment i podjudzała ludzi do strajków. Postano- wiłem ją zwolnić. Wiedziałem z czym się to wiąże: sprawa w sądzie CCMA (odpowiednik polskiego sądu pracy) plus nasłane kontrole z DMR. Jednak tego, że związki zawodowe będą się nami intereso- wały nie spodziewałem się. Tym bardziej, że w tym związku zawodowym nie ma nikogo z naszych pracowników. Główny związek zawodowy funkcjo- nujący na kopalni jest mocny, ale jesteśmy z nim w dobrych relacjach, a z jego prezesem, Joseffem Stalinem, dobrze się dogadujemy (tak, nazywa się Joseff Stalin – i jest czarny).
Wrócimy jednak do naszego wesołego miasteczka na kopalni. Disego, czarna, która była liderem, za- miast rozmowy zarzuciła nas mnóstwem żądań. Oczywiście oczekiwania płacowe i podniesienie składek zdrowotnych to w sumie normalne sprawy. Ale ciekawsze były pozostałe żądania: zapewnienie pracownikom transportu(!) na kopalnie, trzynasta wpłata, natychmiastowe zwolnienie Rudiego (quar- rymana – szefa kamieniołomu), wyrzucenie obec- nej firmy ochroniarskiej i na to miejsce zatrudnienie firmy od nich, zatrudnienie mechaników do konser- wacji maszyn (oczywiście, jak by inaczej, od nich). No i najważniejsze: przywrócenie do pracy Glorii. I w tym momencie złość mi przeszła. Uśmiechnąłem się i powiedziałem: „To ja już wszystko wiem. Proszę spisać na kartce wasze żądania, zostawić w biurze i ktoś się do państwa odezwie.”
Skontaktowałem się naszym adwokatem Isaakiem. Następnego dnia przekazał mi bardzo interesujące informacje: związek zawodowy nie jest nawet zare-jestrowany, więc fizycznie nie istnieje, a nazwa, którą posługiwały się czerwone bojówki owszem istnieje, ale w Kapsztadzie, czyli jakieś 1200 km dalej. I naj-ważniejsza informacja: prowodyrką była Gloria, która nawet próbowała naszego Stalina podgryzać i nastawiać przeciwko nam. Jednak Joseff umył od tego ręce stwierdzając, że ma dobre relacje z nami i nie zamierza mieszać się w takie sprawy.
W między czasie już trwała sprawa w sądzie Gloria vs. Chrystal Black. Jej żądania były tak samo abs- trakcyjne jak tych bojówek: przywrócenie do pracy lub dwu letnia pensja w formie rekompensaty. Znów się uśmiechnąłem, bo wiedziałem, że w sądzie to nie przejdzie. Sąd zasądził dwumiesięczne wyna- grodzenie i zamknął sprawę. A ja mogłem wrócić do spokojnej pracy.
Bojówki dostały mocne pismo od mojego prawnika, i nie wróciły na kopalnie. Ale wiem, że to nie koniec i, jak to mówią, na pewno czają się za rogiem. Z firmy pozbyłem się wadliwego ogniwa, Glorii, i oczyściło to trochę atmosferę na kamieniołomie. A co waż- niejsze: dałem jasny znak wszystkim, że firma jest dla nas najważniejsza i nie cofnę się przed niczym, by ją chronić. To zresztą podstawowa nauka wy- niesiona z RPA: nie możesz się cofnąć ani o krok, bo czarni wykorzystają każdą twoją niepewność. W RPA do wszystkiego są przepisy i na każdym kroku musisz działać tak, jak przepisy pozwalają. A czarni te przepisy doskonale znają i bardzo chęt- nie to wykorzystują.
Boleśnie się o tym przekonałem w grudniu 2021
roku, ale to zostawiam na kolejną opowieść TIA.