Z poprzednich tekstów pewnie pamiętacie, że wspólnikiem był Redge. Tak, ten co wyleciał z firmy za kradzież. Jednak zanim opowiem jak do tego do- szło warto poznać kulisy.
Redge to biały Bur po czterdziestce z olbrzymią nadwagą, cukrzycą i z paroma innym chorobami. Jednak miał jeden wielki dar od Pana Boga – było to oko do kamienia. Widział wady materiału, nawet bez użycia wody! Ja po 10 latach pracy mam często trudności z wypatrzeniem wad w ka- mieniu pod strumieniem wody, a on był w tym niesamowity. Jako wspólnik zajmował się też finansami. Jednak tak się jakoś zawsze składało, że kasy w firmie zawsze brakowało.
Każdy przyjazd Zenona wyglądał bardzo podobnie. W dniu przyjazdu za- stawał kopalnie zapuszczoną, stojącą produkcję na przodkach i wkurzoną załogę. Pierwszy tydzień wiązał się z walką o produkcję. Czasami była potrzeba zmiany kierunku eksploatacji i „zagaszeniu pożarów”, czyli roz- wiązywaniu bieżących problemów, których było sporo. W drugim tygodniu można było mówić o pewnej stabilizacji. Ale dopiero w trzecim i czwartym tygodniu pobytu Zenon mógł realizować swoje zamierzenia. Jednak wtedy następowała najgorsza rzecz dla kopalni – Zenon wracał do Polski. Po 3-4 tygodniach w kopalni znów było tak samo i po ponownym przylocie do RPA historia się powtarzała.
Zapytacie się w czym był problem? Słaby manager czy za wysoki poziom pracy Zenona? Właśnie nie. Problem leżał gdzie indziej. Zenon myślał o biznesie długo falowym, a Radge przybywał do kopalni tylko wtedy, gdy było to konieczne, czyli praktycznie tylko w czasie pobytu Zenona w RPA. Natomiast poza tymi okresami pojawiał się w firmie bardzo rzadko.
Wtedy też zrozumiałem, że problemem jest mental- ność czarnych. Odniosłem wrażenie, że muszą czuć presję ze strony kierownictwa, przysłowiowy bat nad głową. Jeżeli nikt od nich nic nie wymaga, to nie widzą powodu, by do czegokolwiek się przykładać.
Brak zainteresowania kopalnią jednak nie był głów- nym powodem zwolnienia Redge’a Problemy się za- częły w momencie, kiedy w październiku 2013 roku Radge zatrudnił na kopalni managera Danego. Wte- dy nastąpił niebezpieczny zwrot akcji. W listopadzie 2013 roku Zenon wrócił z wyjazdu do RPA bardzo zadowolony z pracy nowego managera. Mówił: „wła- śnie takiej osoby szukałem”. Potem była przerwa letnia, która w RPA trwa miej więcej od 15 grudnia do 15 stycznia, więc kolejny wyjazd do Afryki nastą- pił dopiero w lutym 2014. Na miejscu okazało się, że jakiś materiał jest już przygotowany do eksportu do Polski, ale nie tyle ile się spodziewaliśmy. Dany i Radge jednym głosem powiedzieli, że dużo mate- riału było wadliwego i nie nadawało się na sprzedaż.
25 dzień każdego miesiąca to w RPA dzień wypłat praktycznie we wszystkich sektorach. Potrzebowali- śmy środków na wypłaty dla pracowników w kopal- ni. W Polsce luty to ciężki okres w kamieniarstwie, więc pieniądze trzeba było znaleźć na miejscu, w RPA. Pomysł ojca był prosty: sprzedać trochę materiału dla jednej z afrykańskich firm przerabia- jących impalę (Graniti Tecnica) w blokach powyżej 30 ton. Ruch wydawał się bezpieczny: tak duże bloki są problematyczne w przewozie do Polski, a na miej- scu można wozić bloki do 32 ton (wykorzystując „tri axle” – specjalne trzyosiowe ciężarówki). Ale jednej zmiennej nie wzięliśmy pod uwagę. W tych rozmo- wach brali udział nasi Burowie. Owszem, wypłaty na luty zostały zabezpieczone, ale już w następnych miesiącach produkcja na potrzeby miejscowe za- częła systematycznie spadać… Graniti Tecnica, po dwóch transakcjach wycofała się z zakupu bloków.
Kolejna wizyta Zenona w RPA przypadała na ko- niec marca. W czasie obchodu kopalni dostrzegł w krzakach duże bloki, które były lekko zamaskowane świeżym gruzem z kopalni. Ściągnięty na miejsce Alexsander, który jest odpowiedzialny za mycie i wyłapywanie wad, obejrzał materiał i na migi poka- zał, że są to bloki „1st choice”. Po dokładniejszych oględzinach okazało się, takich szaf było tam ukryte 15 sztuk – każdy około 10 m3.
Złość, bezsilność i wrogość. Co teraz? Jak dalej prowadzić kamieniołom? Jak prowadzić firmę kiedy jest się w Polsce? Zenon podjął decyzje o zwolnieniu Danego – oczywiście wszystkie winy Redge zrzucił na niego. Ale Radge pozostał. Był nie do ruszenia, bo o doprowadzenia firmy potrzebny jest ktoś lokalny. Na miejsce Danego Radge zaproponował Ebena – mówiąc że to młody, biały Bur zainteresowany pracą na tym stanowisku. Zenon niechętnie zdecydował się go zatrudnić na próbny miesiąc.
Zenon wrócił do Polski i po dwóch tygodniach znów poleciał do RPA. W tym czasie Eben zrezy- gnował z pracy bez podawania powodu. Zenon był wkurzony – nie z powodu rezygnacji Ebena, tylko z powodu braku wyjaśnienia. Po tygodniu spotkali się i Eben opowiedział rozmowę z Radgem – była krót- ka: „dzielimy się po połowie kasą ze sprzedanych na lewo bloków i nic nie mówimy Zenonowi”. Eben, po rozmowie ze swoim ojcem i rodziną, podjął decy- zję, że nie będzie wchodził w takie układy i dlatego zrezygnował z dalszej pracy. Po tych rewelacjach Zenon zaproponował mu carte blanche jeśli wróć na miesiąc do kopalni – Radge natomiast zostanie odsunięty od firmy i z czasem zwolniony. Był to moment przełomowy dla nas i dla Ebena. Zenon odkupił udziały Radge’a i stał się właścicielem 100% firmy w RPA.
Zapytacie jak złodziejowi wypłacić kasę? Przeważył zdrowy rozsądek. Jesteśmy w obcym kraju, sprawy sądowe zajęłyby miesiące, jak nie lata – trudno byłoby w takich warunkach prowadzić firmę. Spła- cenie Radge’a było mniejszym złem i już pod koniec października wszystko zostało sfinalizowane.
Zachowanie Ebena było dla nas bardzo ważnym sygnałem, że może nie wszyscy w RPA są zepsuci i może można komuś zaufać. Od września 2014 roku zacząłem latać regularnie do RPA i czas, który spę- dziłem w towarzystwie Ebena dał mi wiele do myśle- nia i w jakiś sposób ukształtował sposób podejmo-wania określonych decyzji w określonych chwilach. Niestety po ponad trzech latach współpracy i na Ebena padł cień podejrzeń. Przyczyniły się do tego nie do końca czyste układy z pewna osobą, ale to po- zostawię na kolejną opowieść o moich przygodach w RPA. Jak to mówią na czarnym lądzie: TIA!