Po krótkiej rozmowie z oficerem Mietek przekazuje informację, że muszą jechać do domu po paszporty i pokazać bilety powrotne do domu. W RPA bez po-zwolenia na pracę lub wizy biznesowej pobyt dłuż- szy niż 30 dni nie wchodzi w grę. Wiadomo więc, jaki był cel policji i urzędu imigracyjnego – sprawdzić ile dni siedzą chłopaki w RPA!
Niestety była jeszcze jedna zmienna, o której zapo- mniałem. Głupia. Ba! Bardzo głupia. Ja pilnowałem podczas wjazdów do RPA, żeby celnik mi wpisał „bussines visitor”, a nie „tourist visitor”. To zmienia wszystko. Mietek i Zenek zostali potraktowani jak przestępcy, bo byli tam jako „turyści”, więc nielegal- nie przebywali na terenie zakładu pracy. Powiecie, że to przecież firma Zenka, a Mietek ma pełnomoc- nictwo do reprezentowania firmy w RPA. Jednak zależy, jak prawo jest interpretowane i kto je chce interpretować.
Nasz GM lubił grać w tenisa. To go nawet wysoko zaprowadziło, bo trenował ludzi prezydenta, a kiedy między nami zaczęło się psuć, zaczął szukać spo- sobności eliminacji nas. Zadacie pytanie: jak moż- na sr…ć do własnego gniazda? Uwierzcie mi, nasz GM zmienił się nie do poznania: z osoby, która była bezkonfliktowa, do typa, który jest w stanie spalić wszystkie mosty za sobą!
Zanim skończę historię z grudnia 2020 roku, mu- szę się cofnąć jeszcze do roku 2018. We trójkę – ja, Mietek i Zenek – byliśmy skupieni na robocie w RPA, nawet nam przez głowę nie przeszło, że w tym czasie GM już działał przeciwko nam. Jak wspomniałem, nasz GM grał w tenisa rekreacyjnie, ale też był trenerem. Przez 40 lat zaprocentowało to znajomością wielu ludzi. Między innymi miał dobre kontakty z ambasadą polską, gdzie trenował naszą konsul (bez nazwisk). Dzięki tym kontaktom udało mu się wkręcić do świty prezydenta (do paździer- nika 2018 był to Jacob Zuma, a do dzisiaj Cyril Ra- maphosa). W czasie, kiedy trenował w Pretorii ludzi prezydenta, otaczał się różnymi osobami. Wśród nich byli i przedstawiciele urzędu imigracyjnego – kto dokładnie, nie wiem, ale w 2021 roku dostałem informację, że naciski, żeby zamknąć Zenka i Mietka w 2020 roku, przyszły z góry.
Wyobraźcie sobie, jaka musiała w nim buzować nie- nawiść do nas, do ludzi którzy każdego 25-tego da- wali mu wypłatę. Wtedy już musiał knuć plan, co zro-bić, żeby pozbyć się nas z RPA. Apogeum tego była jednak historia z grudnia 2020. Pamiętam jak dzisiaj, że kiedy dowiedziałem się, że jadą na posterunek w eskorcie policji, ścięło mnie z nóg. Co mam zrobić? Kupić bilet, wsiadać do samolotu i lecieć tam? Tylko zanim dotrę na miejsce, minie dwa do trzech dni. Pod-jąłem decyzję, że nikt o niczym nie będzie wiedział, a ja zamknę się w biurze i ruszę swoje kontakty w RPA.
Żeby Zenka i Mietka wyciągnąć z więzienia, potrzebowałem jednego dnia. Ściągnąłem z Kapsztadu naszego wspólnika Ad- riana. Choć to bardzo dobry przyjaciel GM – w sumie znają się przeszło 30 lat i znamy go dzięki GM – jego zachowanie było w pełni profesjonalne i bardzo mnie zaskoczyło. Powiedział mi wtedy: „Jacek, nie martw się. Jestem tu po to, by wam pomóc. Zenkowi i Mietkowi włos z głowy nie spadnie i wszystko będzie dobrze”. Jak powiedział, tak się stało. Do Brits dotarł po 8 go- dzinach. Jego znajomości i sposób funkcjonowania w RPA był godny podziwu. Jak się okazało, urząd imigracyjny przyznał, że dostał informację (wtedy nie powiedzieli od kogo) że dwóch Po- laków nielegalnie pracuje na terenie kopalni w Brits. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy funkcjonariusze powiedzieli, że wiedzie- li gdzie szukać tych Polaków. Mieli podane dwa adresy: domu i kopalni. To nie była rutynowa kontrola tylko świadome działa- nie kogoś, kto wiedział, gdzie są chłopaki.
Skończyło się na tym, że zabrano im paszporty, wystawiono mandat za nielegalną pracę i wydano zakaz wjazdu na teren kopalni. Tak, zakaz wjazdu do firmy jej właścicielowi. Kto nie zna Zenka, nie zrozumie jak wielka złość w nim kipiała, że ktoś coś mu nakazuje i to jeszcze w jego firmie. Musieli jednak to uszanować. Wtedy ja z Adrianem miałem czas, żeby wszystko odkręcić. Chłopaki zostali w Brits do 20 grudnia. Paszporty mogli odebrać dopiero na 5 godzin przed odlotem.
Ciężko to zrozumieć, dopóki człowiek nie znajdzie się w takiej sytuacji. Jedynym dokumentem tożsamości dla obcokrajowca – oczywiście poza Unią Europejską – jest paszport. Oni ich nie mieli. Mieli „kserówkę”, która niby mówiła, że paszport zo- stał im zabrany. Każde zatrzymanie wiązało się z godzinnymi tłumaczeniami dlaczego, po co, na co. Zenek i Mietek są pra- coholikami, a musieli de facto przez tydzień siedzieć w domu. Najbliżej do firmy mogli podjechać pod szlaban odgradzający kopalnie od „bezpiecznej ziemi” – wiedzieli jakie konsekwencje mogą nastąpić, jeżeli pokusiliby się wjechać na kopalnie i ktoś by udowodnił, że tam byli. Najbardziej komiczne z tej całej opowieści jest to, że nasz GM – który od tej pory dostał ksywę Szczur – siedział na kopalni i nawet palcem nie kiwnął. Kiedy urząd imigracyjny i policja zjawiła się w kopalni, wsiadł w auto i pojechał przed siebie, jakby go ta sprawa w ogóle nie dotyczy- ła. Jego znieczulica i brak zainteresowania tym, co się dzieje z chłopakami, była porażająca do tego stopnia, że mieszkał dalej w domu, którego właścicielem był Zenon. Nawet nie wzru- szył ramionami, kiedy chłopaki wrócili na noc do domu. A na- stępnego dnia nasz Szczur, jak gdyby nigdy nic, wsiadł do auta i pojechał na kopalnie „pracować”.
Powiecie: „za takie coś na kopach bym wyrzucił tego gościa z domu i firmy”. Dokładnie tak chcieliśmy zrobić. Jednak to, co później nastąpiło i jaka była sekwencja zdarzeń do lipca 2021 przeszło wszelkie wyobrażenia. Zaczęło się od próby eksmisji z domu, która się nie udała, przez nakaz jego powrotu do domu (tak, nakaz sądowy powrotu do naszego domu) po dyscyplinar- kę. Ale to zostawmy na kolejną opowieść o naszym GM aka Szczur.
TIA!