loader image

TIA cz.8
Mandala

Były wspólnik Zenona Redge, jak miał w swoim zwyczaju, kasę wydawał bez zastanowienia. Nie pomyślał, na przykład, że trzeba ją odłożyć na 25., bo są wypłaty i to jest święta rzecz w RPA. Nieste- ty pierwszy raz – i do dziś ostatni – wypłaty dla czarnych nie wpłynęły na czas. Co mogło się stać? Proste. Czarni chcieli – a nawet im się udało, cho- ciaż nie na długo – wziąć Zenona jako zakładnika w formie zabezpieczenia na poczet wypłat. Może się to wydawać śmieszne, ale na kopalni czarni otoczyli Zenona i żądali pieniędzy. Zenon skierował wzrok na Redge’a, a ten po afrykanersku powiedział do nich: „To jego wina. On kasy nie przelał.” Niestety nie zrozumiał tego Zenon, co jeszcze bardziej zdener- wowało czarnych…

Żeby zrozumieć ich złość musicie sobie zdać spra- wę z jednego. Czarny jako jednostka jest jak ten kibic na trybunach z rodziną, który pije sobie soczek. Ale jak jest w grupie i pojawi się jakaś iskra, to jest jak ten kibic na Żylecie: tłum ludzi, który jest podatny na wszystko co się dzieje w otoczeniu. Zanim sytuacja się uspokoiła, Redge zdążył uciec z kopalni, a Zenon musiał w tym klinczu pozostać zanim nie pokazał czarnym potwierdzenia przelewu z Polski.

Czy strach wtedy nas obleciał? Tak. I to wielki. To były nasze początki w RPA i od razu zderzyliśmy się z pociągiem, który dosłownie nas rozjechał. Zenon był sam. Miał tłumacza, który nie robił nic ponad przekład rozmów na polski. Miał wspólnika Redge, ale jego historię już poznaliście – Zenon chciał z nie- go zrobić „bogatego człowieka”, ale wymagał tylko lojalności i pracy, a i jednego i drugiego temu Bu- rowi brakowało. Ale chyba najbardziej bolało to, że chciał kraść i przez to, mówiąc bez ogródek, rozp… ał wszystko co Zenon budował.

Redge odszedł. A jak wiecie z poprzednich odcinków od 2014 roku Zenon włączył mnie do „projektu RPA”. Zacząłem się uczyć wszystkiego i powoli odnajdo-wać się na Czarnym Lądzie. I wtedy usłyszałem pierwszy raz jak jeden z czarnych rzucił: „Madala” i wskazał na Zenona.

Madala to starszy człowiek. Ale nie w znaczeniu podeszły wiekiem, emeryt – tylko ten starszy czło- wiek, który ma wiedze i duży szacunek. Tak mi to wytłumaczył to Eben. Powiem szczerze, szczęka mi opadła. Pamiętałem ile musieliśmy przejść z czarnymi i ile nas to kosztowało, wiedziałem, że Zenon nie zna angielskiego (w tamtym okresie jego angielski był po prostu tragiczny!). A jednak osiągnął sukces i uzyskał duży szacunek. Czym? Wiedzą! Bo jego „kur…anie” na czarnych, a czasami dosłowne „wzięcie za szmaty” to legendy krążące po kamie- niołomie. Czy oni się go boją? Nie. Oni go szanują. A to ogromna różnica!

Mimo, że różni nas historia życiowa i kraj pochodze- nia, to jednak jesteśmy bardzo podobni. Żeby Wam to bardziej z obrazować w RPA jest bezrobocie na poziomie 30-35%, a w Polsce na tę chwilę jakieś 5-5,5%. W Polsce w zakładzie kamieniarskim czy na kopalni mamy pracowników ze stażem nawet ponad 20-letnim. A także wielu z 10-letnim czy 15-letnim. Jak jest w RPA? Dosłownie tak samo. Firma ma 10 lat, a z 46 pracowników mamy ponad 20 tych, którzy zaczynali w 2011 roku. Zapytacie co to wszystko ma ze sobą wspólnego? Madala to ten starszy człowiek z wiedzą, to też ten człowiek z tym dużym stażem, który ma dużą wiedzę, która wynika z ogromnego doświadczenia. Ci pracownicy w sumie to nie są już dla nas zwykli czarni. To Piteras, Shorty, Solly, Man- dla, Frikie, Webster, Simon, Ronnie, Muxe, Bernardo. Czy nawet Hassan, który w prawie jazdy wygranym na loterii (dosłownie) zamiast podpisu postawił krzyżyk. Wszyscy są dla nas Madala. Obcujemy z nim każdego dnia jak jesteśmy w RPA. Czy się ich boimy? Oczywiście, że tak. Czy im ufamy? Wszyst- ko opiera się na zaufaniu. Ale czasami jak na ich patrzę wiem, że myślą o tym na jakim poziomie my żyjemy choć staramy się tego w żaden sposób nie pokazywać. Kiedy jesteśmy w RPA, życie z Polski zostawiamy w sejfie – tam jest paszport, tam jest portfel, tam jest zegarek. Tam zostawiamy nas z Polski. W RPA zakładamy ciuchy robocze: koszulkę, która gdzieś ma tam plamę po oleju, czy buty, które żona dawno by wyrzuciła w Polsce (w sumie kazała je zabrać do RPA, żeby nie musiała ich widzieć).

Robimy wszystko, żeby wtopić się w tłum białych. Im mniej rzucasz się w oczy, tym mniej jesteś narażony na niebezpieczeństwo. Ponad 50% społeczności w RPA żyje w „location” na obrzeżach miast. I szczerze przyznać trzeba, że są to miejsca, z których chce się momentalnie uciekać. Ich domy to zbite z blachy falistej pomieszczenia, w których jak pada deszcz, to rzeka płynie przez środek pokoju, a buty kładą na łóżku, żeby nie odpłynęły razem z nurtem. Zimą jest tam jak w lodówce, a latem jak w piekarniku. Pokoje oddziela zasłona lub koc, który od razu robi za drzwi. Myją się w rzece, a o energii elektrycznej można za-pomnieć (ci lepiej zarabiający mają małe generatory prądu, więc czasami coś tam gra w tle). Jedzenie na kuchence? Zapomnicie. Wszystko robione na ogniu w dużym garze. I oczywiście wszechotaczający bród i syf. To jest ich poziom życia. Jest to przykre i smutne zarazem, ale w sumie innego świata nie znają. Więc cóż im szkodzi kogoś okraść, czy nawet zabić, skoro w więzieniu może będą mieć lepsze warunki życia niż tym location.

Może to zabrzmi dziwnie, ale im jest tam dobrze. Cieszą się, że mogą pójść do pracy czy po południu spotkać się w gronie przyjaciół, rodziny. I jeśli mam być szczery, to widzę tam więcej radości z życia i po- czucia wartości niż czasami w Polsce, gdzie mamy wyścig szczurów, za wszystkim.

Jak to mówił klasyk: „Nie próbuj zmieniać Afryki, to ona zmieni ciebie”. Ten świat – ponad 10 000 km od Polski – jest inny, ale jest zaskakujący i na swój urok piękny. Czy bezpieczny? Póki co tak!

TIA- this is Africa!!

Podobne artykuły